Dawno temu żyła sobie sowa puchata która mieszkała na drzewie lipowym.Pewnej nocy czując głód wyleciała że swojej dziupli by złapać jakiegoś małego gryzonia(bo na niego miała wtedy największą ochotę).Poleciała na najbliższe pole i szukała, szukała ale nigdzie żadnego nie było. Po pewnym czasie była tak głodna że myślała nawet nad zjedzeniem szczypiorku byle by mieć coś w dziobie.Wracając zauważyła nie śpiącą łanie która się przechadzała i przy okazji delektowała się trawą.Sowa zazdrosna o to że ma tyle jedzenia, chciała jej przeszkodzić ale nie wiedziała jak. Pomyślała przez pewien czas nie spuszczając jej z oczu aż wpadła na pomysł.Powie jej że ten teren należy do okolicznych gryzoni i musi je odszukać by zapytać się ich o zgodę na spożywanie trawy.Chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu coś zjeść a także przeszkodzić łani w jedzeniu.Jak pomyślała tak zrobiła. Zleciała na najbliższą gałąź przy niej i jej to powiedziała. Łania bardzo strachliwie podeszła do sytuacji i natychmiast chciała przeprosić gryzonie o to że weszła na ich teren. Sowa zdziwiona reakcją zwierzęcia była przez chwile zszokowana lecz po chwili otrząsnęła się i ruszyła za nią. Przez kilka godzin kręcili się po lesie i polu na którym była sowa. W końcu postanowili przeszukać drugie pole. Spędzając dobrą godzinę na szukaniu ich, odpuścili.Łania będąc zmęczona po całonocnym szukaniu prawie od razu gdy wróciła do reszty stada zasnęła. A sowa po powrocie do dziupli zauważyła że miała martwą myszkę ale było zbyt wcześnie i jej nie zauważyła. zjadając ją ,wręcz upychając się nią pomyślała że więcej tak wcześnie nie wstanie. KONIEC
(Nie miałem lepszego pomysłu na koniec, mam nadzieje że nie było tragicznie,przynajmniej proszę o te 3/10 😀 )
Nie polecam, beznadziejne 2/10 😉